Drukuj

Niebo pełne kubka wody

Ewa Madejek + .

Powoli wychodzimy na „ostatnią prostą", to znaczy pojawiły się pierwsze drogowskazy z napisem Częstochowa i tablice z liczbą kilometrów, które dzielą nas od Jasnej Góry. Służby porządkowe dokładnie je zaklejają i zasłaniają, jakby obawiały się, że znajdą się tacy pielgrzymi, którzy zechcą wrócić do domu. Dzisiejszy dzień był ciężki ze względu na padający od samego rana dzień. Etapy do Szczekocin i Nakła pokonaliśmy w strugach deszczu. W Szczekocinach wzmocniliśmy nasze siły. Dobroć ludzi jest wspaniała, o czym przekonujemy się każdego dnia, od początku naszej sierpniowej wędrówki. Wszystkim nam towarzyszy myśl, że już tak niewiele kilometrów zostało do jasnogórskiego klasztoru.

Z modlitwą na ustach dotarliśmy do Nakła. Przed mszą św., którą sprawowaliśmy w kościele pw. św. Mikołaja odbyło się podziękowanie wszystkim służbom pielgrzymkowym i prezentacja grup przez przewodników. Eucharystii przewodniczył i homilię wygłosił arcybiskup Wacław Depo. Przywołał on postać Stefana Kardynała Wyszyńskiego i nieznane wydarzenie z jego życia oraz świadectwo Artura Dreifingera.

„Bóg dał Syna jako dowód miłości. Stworzył Kościół, gdzie każdy z nas ma swoje miejsce. Ale mamy trudny czas lekceważenia i profanacji krzyża na ziemi polskiej. Doszliśmy do takich czasów, że od wewnątrz się rozbijamy i później będziemy się dziwić, że z zewnątrz będziemy niewolnikami. I dlatego to pielgrzymowanie ma sens, żebyśmy się nauczyli miłości Boga i nieprzyjaciół, tak jak pokazuje nam Chrystus z wysokości krzyża i żebyśmy szli swoją drogą na miarę łaski, którą otrzymujemy” – mówił arcybiskup.

Życzył nam pielgrzymom, że niezależnie od tego, gdzie będziemy odkrywać spojrzenie Matki, czy na Jasnej Górze, czy w innych sanktuariach Polski i świata, żebyśmy czuli dom i Matkę. Spojrzeli w oczy, dotknęli Jej serca, bo Ona wskazuje na Syna i razem z nim wskazuje na tę prawdę: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całym swoim umysłem, całą swoją duszą, ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego, jak siebie samego.

Zmęczenie i obolałe nogi dają się we znaki. Nie trudno w takich okolicznościach o zdenerwowanie czy złość na siostrę i brata. Jednak o wiele bardziej docenia się wtedy drobne gesty życzliwości: podana butelka wody, gdy zaschło już w gardle, podzielenie się kanapką, pomoc w niesieniu zbyt ciężkiego plecaka czy tuby - nam, pielgrzymom niewiele do szczęścia potrzeba.

Dla niektórych grup dzisiejszy dzień jest bardzo długi, pod jego koniec wędrowały przez pola i lasy podziwiając zachód słońca. A wszyscy myślimy tylko o jednym - już wkrótce, pełni radości będziemy mogli stanąć przed tronem Pani Jasnogórskiej. Zawierzamy Bogu dzisiejszy dzień i zasypiamy z nadzieją, że spoczniemy bezpiecznie.